Początkujący. Posty: 12. rozstanie, brak ślubu, dziecko. Witam, Uprzejmie proszę o opinię w sprawie, która postaram się poniżej pokrótce opisać. Żyję od kilku lat w związku bez ślubu z kobietą, z którą mam córeczkę 3 letnią. Mieszkamy razem w mieszkaniu za które sam spłacam kredyt.
Witajcie :happy: Założyłam ten temat aby wspólnie porozmawiać o życiu rodziców, którzy mają dziecko, a nie zdecydowali się na ślub i żyją w luźnym związku. Co się z tym wiąże, jakie przeszkody stają na drodze takich rodziców? Porozmawiajmy o tym. Może teraz napiszę coś o sobie. Mam 21lat, mój
Skoro w ramach rozgrzeszenia grzechy ciężkie zostają penitentowi odpuszczone, może on z czystym sumieniem i bez obaw przed popełnieniem świętokradztwa, przystąpić do sakramentu Eucharystii, nawet jeśli nie zdążył jeszcze zrealizować zadanej przez spowiednika pokuty. Nieprzyjęcie komunii świętej po spowiedzi nie jest jednak grzechem
dziecko bez slubu a potem dzieci. chociaz byly zareczyny i wstepna data slubu na nastepny rok to i tak nie jestem pewna. poprostu nie wyobrazam sobie siebie w ciazy bez slubu. rozmawialam juz z nim na ten temat ale nic nie wchodzi do jego pustej glowy. Śr, 10-08-2005 Forum: Młodziutkie mężatki i - dziecko bez slubu
. Świat Kościół Wiara Inteligentne Życie Po godzinach Czytelnia Blogi Magazyn Wideo Magazyn 2020-04 (fot. 4 lata temu Mocni w Duchu / / pk Jak powinni zachowywać się rodzice, których dzieci żyją w niesakramentalnym związku? Zachowując się w nieodpowiedni sposób, mogą wyrządzić im wielką krzywdę. Posłuchaj, co na ten temat ma do powiedzenia Remigiusz Recław SJ. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć. Tematy w artykule Więcej w: Duchowość Podziel się linkiem do artykułu ze znajomym Rekomendowane dla Ciebie / Polecane artykuły
Wybory młodych rodziców często spotykają się z dezaprobatą ze strony bliskich i rodziny. Każdy rodzic ma prawo do decydowania o swoim dziecku. Kiedy jednak wkraczamy na kwestię wiary, ten drażliwy, często osobisty temat, wywołuje mieszane uczucia. Publikujemy list od naszej czytelniczki i w pełni zgadzamy się z jej poglądami. „Nie należałam do pobożnej rodziny. Chodziliśmy do Kościoła tylko przy okazji jakichś Świąt, a także Komunii. Nie modliliśmy się, nie wspominaliśmy o Bogu i zresztą jest tak cały czas z moimi rodzicami. Kiedy poznaliśmy się z Krzyśkiem, a było to na początku moich studiów, bardzo często rozmawialiśmy o Bogu, Piśmie Świętym itp. Robiliśmy to jednak w celu weryfikacji, a nie duchowym. Oboje stwierdziliśmy, że nie jesteśmy ateistami, ale też nie będziemy chodzić do Kościoła, ani brać udziału w przestrzeganiu przykazań. Wierzyliśmy, że Bóg jest wszędzie, wybacza i kocha. Że Bóg to po prostu dobro. Przecież jest tyle wierzeń na tym Świecie. Tyle Kościołów… Nieważne. Ślub Kościelny nie wchodził w grę, na co rodzina nie miała żadnych zastrzeżeń. Pomyśleli, że na Kościelny nie mamy tyle funduszy? Urodziła się nasza córka, a temat chrztu był dla nas jasny. Nie chrzcimy. Po miesiącu zaczęły pojawiać się pytania dotyczące tego uroczystego dnia”. – Zobaczysz, że to diabeł będzie! – Jak można dziecka nie ochrzcić? -Co ludzie powiedzą? -A co z komunią? Inne dzieci będą dostawały prezenty, a Hania nic? Dzielnie wytłumaczyliśmy, że Chrzest to przysięga przed Bogiem w wychowaniu w wierze, według Pisma Świętego, a my nie chcemy tego. Ile można tłumaczyć, jak rodzina nie rozumie i nie chce uszanować? Zdecydowanie za długo, a i tak wszyscy się na nas obrazili. Teraz już, dopiero po pięciu latach dali sobie spokój, chociaż jeszcze rok i znowu zaczną, bo Komunie. Problem w tym, że oni Komunię Świętą sprowadzają do imprezy, do drogich prezentów itp. Nie widzą w Chrzcie niczego innego, niż tylko obowiązku i co ludzie powiedzą. Czy my, wolni ludzie mamy jeszcze prawo do własnej wiary bez konieczności złości ludzi, którzy dzwonią dwa razy w roku?”. Nie tylko kwestia wiary jest bardzo często sporna w dzisiejszym rodzicielstwie. Rodzice na co dzień spotykają się z krytyką ze strony najbliższych w wielu innych kwestiach. Metody wychowania, zdrowie, edukacja, wartości… Jedyne co możemy zrobić w takich sytuacjach, to szerzyć świadomość wśród starszego pokolenia, że warto pozwolić młodym rodzicom decydować i że dużo się na przestrzeni ostatnich czterdziestu, trzydziestu lat zmieniło. W końcu jak to mówią, ważne, żeby czynić DOBRO.
W moim mieście jest kilka kościołów, zresztą jak chyba w każdym,do jednego z nich udała się moja kuzynka chcąc wówczas też ochrzcić swoją córkę, proboszcz powiedział- nie, bo ona jest panną,a dziecko ma z żonatym .Wyszła z tego kościoła,poszła do następnego i tam bez problemu proboszcz dziecko jej ochrzcił. To jest wyłącznie dobra,że się tak wyrażę wola samego proboszcza, tylko właśnie nie wiem, dlaczego-skoro rodzice dziecka są jacy są, czemu dziecko ma przez nich cierpieć,przecież to chodzi o chrzest dziecka,nie o kościelny ślub żonatego bez rozwodu z panną. Ale niestety ile kościołów tyle księży i ich niezrozumiałe dla laika zagrania. Doskonale rozumiem że kościół rządzi się swoimi prawami, ale w tym przypadku chodzi zawsze o niewinne coraz trudniej jest cokolwiek zrozumieć,a co dopiero przepisy kościelne,jak i samych niektórych księży. Odpowiedz "Małżeństwo ma charakter wyraźnie doczesny; jest pragmatycznym układem umożliwiającym wychowanie dzieci i prowadzenie w miarę regularnego życia seksualnego. Z ludzkiej perspektywy może się wydawać niesamowicie romantyczne, wszechogarniające albo wzniosłe, widziane z wyżyn nieba stanowi jednak tylko dogodny alians, który gwarantuje najmniej wadliwy układ społeczny na czas naszego pobytu na ziemi". /Robert Smith Podróże z Platonem/ Może jednak weźcie ślub. Ale CYWILNY! I zapomnij o chrzcie, bo raczej sama nie jesteś wierząca:D Odpowiedz Justyna82 napisał(a):Nie można wymagac , nie dając nic z siebie.======= jasne justyno 82 ,zróbmy jeszcze drogi krzyżowe - stosy dla nie wiarków w watykan ,wyklnijmy śluby cywilne - bedzie wesoło jak w iranie - napietnujmy wszystkich co wierza w boga a nie w przykazania kościelne - zasady które ustanowił człowiek a nie bóg - :drink: :drink: :drink: Odpowiedz nie tylko konwersji. pod względem Eucharystii jest pełna równoważność (także odnośnie spełniania obowiązku mszy świętej niedzielnej). co do reszty nie mam pełnych informacji (no, prawie pełne co do małżeństwa, ale tylko postrzeganego od strony KK - zawarte w cerkwii jest ważne ale jeśli bez uprzedniego zezwolenia to niegodziwie). Odpowiedz oj, w rytuale jest i być musi... znak wierności i miłości... spotkałam się jednak z sytuacja, ze zastąpił tą obrączkę skromny pierścionek z jednej strony a z drugiej sygnet rodowy. nie wiem do końca czy dopuszczalne... natchnęłaś mnie, by sprawdzić/dopytać. ostatnia kwestia, tez wzbudziła me zaciekawienie... co do "uznawalności" sakramentów, to chyba chodzi o sytuację konwersji/ konwertowania (nie wiem która forma poprawna - przepraszam) raczej niż po prostu wyboru - tu czy tam akurat mi z takiego a takiego powodu wygodniej. Odpowiedz o no to z kolei ja się czegoś nowego dowiaduję - że obrączki nie są wymaganym symbolem przy kościelnym. a wydawało mi się, że jak coś jest w rytuale - to mus ;) a z popem... bliżej było niż ze skargą do biskupa, nie? a wzajemną uznawalność sakramentów z Prawosławiem mamy w sumie... a właśnie - chrzest 'z wody' jest na pewno ważny i godziwy w sytuacji zagrożenia życia. a bez takiej sytuacji? nieważny, czy tylko niegodziwy (podejrzewam to drugie)? bo jak tak jak podejrzewam, to też nietypowe - ale wyjście... Odpowiedz nie wiedziałam, ze na ślubie cywilnym nie trzeba mieć obrączek... choć w sumie ślub kościelny bez nich też jest ważny, więc czemu by nie czy rażąca ta sprawa ze ślubem dla mnie czy nie to dla mnie mniejszy kłopot, ale już sytuacja: nie dał ksiądz katolicki chrztu pójdę do popa - mnie razi a nawet poraża! choć w sumie bliżej nam do popa jak do pastora ;) a ze i jeden i drugi by przyjął, w to raczej nie wątpię...mniejsza o względy. Odpowiedz chyba bardziej powszechnie przyjęte jest pójść na cywilny w dowolnym eleganckim stroju (na ślubie kościelnym byłaby to chyba niezła sensacja - no nie liczę ślubów np 50-latków) - a taki łatwiej albo znaleźć archiwalny w szafie, albo od kogoś pożyczyć, albo inne ulgowe kosztowo wyjścia wdrożyć i bardziej, nazwijmy to 'dopuszczalne społecznie' (czyli w tym przez rodzinę) nieorganizowanie po takim ślubie niczego specjalnego. szczególnie, jeśli w dalszych planach jest ślub kościelny. no i nie musi być obrączek - też wydatek kilkuset złotych odroczony. wreszcie akurat w przypadku opisanym w artykule to jeszcze tym mniej silnych argumentów za kościelnym akurat już natychmiast - kto miał się zgorszyć zgorszył się i tak (poczęciem dziecka przed ślubem), cywilny zapewne ze względu na świadczenia, no a ostatecznie skoro (niedo)mąż zaraz po nim wyjechał pracować za granicą, to argument o życiu w grzechu trochę traci na znaczeniu... pewnie, sytuacja nieidealna, ale czy zaraz jakaś rażąca? Odpowiedz fakt, obracam się i wiem; i jak tylko mogę wiedzą i pomocą służę, by innym ułatwiać. kwestia ważności - wydaje mi się, ze słuszną kwestię podjęłaś. nie ma co się napinać, ulegać, jak to nei z własnej woli. dlatego, uważam, zę rola kapłana w zachęcie do ślubu musi być niesłychanie wyważona. a strój i przyjęcie związane ze ślubem cywilnym nie niesie ze sobą podobnych kosztów, jak strój do kościoła i obiad po ślubie?... pytam szczerze - nie byłam, nie brałam, nie wiem. Odpowiedz no fajnie, ale że w wyjątkowych sytuacjach dużo się da, to wiesz np. Ty - bo się obracasz w kręgach okołokościelnych. a przeciętny wierny takiej wiedzy nie ma, przeciętny ksiądz w kancelarii też raczej mu nie powie. już nie mówiąc o tym, że jeśli dla kogoś problem stanowić mogą koszty ofiary 'kościelnej', czyli, powiedzmy średnio, kilkaset złotych - to z oprawy starczy może na bukiecik i ciasto dla rodziców i świadków plus recykling jakiejś sukienki wielofunkcyjnej nieślubnej i maturalnego garnituru ;). no bo już od kosztu obrączek raczej uciec się nie da... ja serio nie mówię o weselisku na trzy wsie... i tak jak nie byłam nigdy specjalnie zafascynowana kwestią oprawy własnego ślubu, wesela itp - tak nie jestem w stanie uczciwie powiedzieć, że ot tak bez problemu bym to wszystko zredukowała jak opisano powyżej, generując jeszcze do kompletu cysternę kwasu w rodzinie jednej i drugiej. no i wreszcie - jak już jesteśmy przy kwestii ludzkiego podejścia do trudnych sytuacji - to wręcz jest zalecenie Episkopatu, żeby nie przymuszać do ślubu 'z okazji' chrztu ani nie sugerować, że mógłby to być warunek udzielenia tego sakramentu. tym bardziej, że tak zawarty ślub mógłby być najzwyczajniej w świecie - nieważny. Odpowiedz wiem o tych kosztach - ale w trudnych sytuacjach, ksiądz bierze tylko za koszty "opłat" obowiązkowych...przynajmniej u nas. co do terminów, to faktycznie - otworzyłaś mi oczy - że terminy grają nieraz rolę... jednak są drogi wyjścia i z tego (wyjazdowy lub w różnych parafiach po spotkanku i czas się skraca; w wyjątkowych sytuacjach, wiem, ze księża szykują w cyklu rozmów indywidualnych z parą). co do stroju... przyjęcia...- "tak krawiec szyje, jak materiału staje"! lub może trafniej "czym chata bogata, tym rada"; te z cyklu "zastaw się a postaw się" do mnie nie przemawiają. ale kwestię wstydu rozumiem - wiele osób do mnie z tym przychodzi, bo łatwiej im powiedzieć mi i się poradzić, niż iść od razu do kancelarii. zgadzam się, ze słuszne wyjścia nie zawsze muszą być łatwe. a nawet dodam, zę często to, co z trudem zdobyte bardziej szanujemy! Odpowiedz sylw, dla ścisłości - przy konkordatowym koszty cywilnego też pokrywasz przecież. no i cywilny da się załatwić konkretnie szybciej niż kościelny (w standardowych wypadkach w miesiąc, z istotnych przyczyn karencja może zostać zniesiona). a kościelny ewentualnie przyspieszyć można za zgodą biskupa, ale to już konkretnie trudniejsze - a bez przyspieszania w archidiecezji warszawskiej np 10 spotkań nauk, czyli typowo 10 tygodni (wiem, są weekendowe - ale kosztują i jest ograniczona ilość miejsc i terminów, są też przyspieszone stacjonarne - ale w jeszcze bardziej ograniczonej ilości terminów). ja wiem, to jest w typowych wypadkach nic, ale akurat w kwestii wyjazdu jednego z małżonków do pracy, jak opisano w artykule - może przeważyć. jak i zwyczajny wstyd że człowieka nie stać na ślub kościelny i będzie musiał się tłumaczyć księdzu... nie kupić sukienki, już nie super-hiper-wymarzonej, no ale jednak ślubnej... i tak dalej. myślę, że trzeba być WIELKIM twardzielem, żeby w takiej sytuacji raz, że przełknąć wstyd i wytłumaczyć proboszczowi, że ofiara może być tylko symboliczna (tym bardziej, że są tacy, którzy to super zrozumieją - ale są też inni) i żeby odrzucić całą oprawę - stroje, poczęstunek, kwiaty itp - w dodatku typowo oburzając takim rozwiązaniem rodzinę. w sytuacji - też nierzadkiej - gdzie utrzymanie czy zakwaterowanie młodych zależy, przynajmniej w cześci, od rodziców - może to się wręcz ocierać o niemożliwość. co nie znaczy, że słuszne wyjścia zawsze muszą być łatwe... no ale też w takim układzie trudno 'dziwne' z punktu widzenia samej wiary decyzje traktować lekceważąco czy z wyższością... Odpowiedz dla mnie to wszystko jakoś nie TAK, po prostu!!! Ksiądz nie może odmówić, ale ma zachęcać, do zycia zgodnego z wiarą! Ksiądz bierze na siebie odpowiedzialność za własne decyzje!!! jak każdy człowiek - przed sobą/innymi/Bogiem; tu dla mnie tez nowości nikt nie odkrywa... szokuje mnie podejście ludzi, którzy będą robić aferę ze sprawy, którą należy roważać w sumieniu! nie chodzi mi o bierne podejście do wiary i robienie wszystkiego, co ksiądz karze; chodzi mi o trzeźwą ocenę sytuacji, dopytanie innych, a przede wszystkim siebie samego na czym mi i dlaczego tak mocno - zależy. a powód jest ważny! a "najwłaściwszy" z nich to wiara, a nie papierek, opinia innych, naciski rodziny, wypada,... czy co tam jeszcze go glowy przyjśc może. a tak już obok - jak ktoś ma kasę na ślub cywilny, to dlaczego nie wydać jej na ślub konkordatowy i mieć siłą rzeczy ślub kościelny i cywilny razem? nie wiem, jakie są stawki za ten pierwszy, bo brałam drugi, ale u nas w kościele to proboszcz i 100zł potrafi wziąć i się nei upierać na węcej... choć woli więcej rzecz jasna ;) Odpowiedz swiezynka :) Odpowiedz marcia_, ale zrozum, że: po pierwsze - określenie 'chora religia' siłą rzeczy może urażić / zaboleć jej wyznawcę. np mi jest przykro, że coś Cię takiego musiało w życiu spotkać ze strony jej wyznawców, że takie sobie zdanie wyrobiłaś - a jednocześnie przykro, że uogólniasz... po drugiej - że może dziwić, że zapisujesz z własnej woli dziecko do tej 'chorej', Twoim zdaniem, grupy. Odpowiedz ja wyrazilam swoje zdanie na temat bo bylam w takiej samej sytuacji. Moze uogolniam moze nie. Jestem na forum od roku i jak zdarzylam zauwazyc dzieki eleganckiemu sposobowi wypowiedzi wiele osob stad zniknelo urazone....nie sadze zeby moja wypowiedz az tak niesympatyczna byla i bynajmniej nie chcialam zeby taka byla, moze to tak zabrzmialo. urazonych przepraszam ale dla mnie i tak to chora religia :), zreszta kazda by taka byla majac taka wladze.... Odpowiedz Cóż... wg mnie człowiek dorosły i odpowiedzialny, w przypadku zostania rodzicem także za dziecko, w połączeniu z dylematem 'ale co powie sąsiadka' brzmi nieco.. śmiesznie? Jeżeli nie jesteś wierząca, to po co pakować się w ten, jak to określasz, 'cyrk'? Twoje życie, twoje dziecko, twoja sprawa. I przepraszam, czego oczekujesz w tej dyskusji? Że powiemy ci "jasne, _marcia, masz rację, co za porąbana instytucja, naprawdę dobrze myślisz o kościele", i "co za niefart, że w takim kraju żyjemy, że albo jesteś katolikiem albo nikim"? Oczekujesz współczucia? Wsparcia? Zrozumienia? Bo chyba się pogubiłam. Wybacz, ale twoja postawa jest, krótko mówiąc, idiotyczna. Nie wierzysz, nie zamierzasz aktywnie uczestniczyć w życiu kościoła, to po co chrzcić dziecko? To nie jest tylko świstek, "żeby mu w życiu łatwiej było". Jak będzie za 20 lat chciał się ochrzcić, to się ochrzci z twoim pozwoleniem czy bez. Jezeli ochrzcisz dziecko to powiedz sama, będziesz je wychowywała zgodnie z zasadami wiary katolickiej? Czy też może będziesz mówić mu od dzieciństwa, że został ochrzczony, bo mamusia wolała być konformistką? Bardzo dobry przykład do naśladowania... I przy okazji, to że wyrażasz swoje zdanie jest ok, ale sposób w jaki to robisz jest mało elegancki Odpowiedz lady_of_avalon napisał(a): Konformizm konformizmem, ale sa chyba pewne granice ;) jak widać nie ma Odpowiedz marcia_ napisał(a): dla mnie kosciol to banda uzurpatorow ktorzy chca panowac nad swiatem :). Chca znac wszystkie ludzkie slabosci i wytykaja je wokolo kazdemu a sami do swoich przyznac sie nie umieja tylko np. wysylaja do innej parafi ;) To ja w takim razie na prawde nie jestem w stanie pojąć czemu chcesz, zeby twoje dziecko ukochane było członkiem takiej instytucji... :| Chyba lepiej chronić je przed takim zgorszeniem... Konformizm konformizmem, ale sa chyba pewne granice ;) Odpowiedz awangarda w stylu retro napisał(a):marcia uogolniasz I to na dodatek w niezbyt elegancki sposob. Jak to bylo z tym ptakiem i kalaniem wlasnego gniazda? Odpowiedz kurczak twoje wstawki sa poporosu :D ja jestem w takiej sytuacji, tylko nie mam nawet cywilnego :D. Ksiadz rowniez krzywo patrzyl ale wytlumaczyl sobie ze skoro przyszlismy do kosciola tzn ze chcemy wychowac dziecko w wierze katolickiej bo po co inaczej...dla mnie to byla totalna szopka szczerze mowiac bo ani ja ani M. nie jestesmy wierzacy za bardzo... a czemu to zrobilismy?, bo rodzina M., bo w przyszlosci mniej problemow maly bedzie mial gdyby np chcial slub koscielny, nie bedzie sie czul inny podczas gdyby reszta brala komunie i bierzmowanie itp my chyba jestesmy jedyna taka wiara ktora wg mnie "zmusza" do kosciolnego...ja go napewno nie wezme...ogolnie jego rodzina jeszcze o tym nie wie chyba ale przykro mi (tak na marginesie moj m. jest z rodziny z ktorej wywodzi sie najwieksza liczba duchownych w kraju, nawet artykul o nich byl ;)). Wszyscy swieci ale kazdy pije na umor i kradnie sasiadom drzewa, co papadnie z domu, wszystko pozamykane na klodki podczas nieobecnosci w domu w gorach bo zostawic sie nic nie da. Ale jak do kosciola nie poszlismy w niedziele to pol polski wiedzialo. dla mnie kosciol to banda uzurpatorow ktorzy chca panowac nad swiatem :). Chca znac wszystkie ludzkie slabosci i wytykaja je wokolo kazdemu a sami do swoich przyznac sie nie umieja tylko np. wysylaja do innej parafi ;) wszystkie bardziej swiete mozecie mnie linczowac ale pamietajcie.... jak to bylo z tymi kamieniami? :D Odpowiedz widzę, ze temat wciąż się toczy... może trochę pomoże to: Odpowiedz ola78 napisał(a):ksiądz nie ma prawa odmówić ale ma prawo odroczyć, co w wypadku rodziców nastawiających się na jakiś w miarę rozsądnie bliski termin ceremonii ma podobny efekt. Odpowiedz ksiądz nie ma prawa odmówić szkaj innego księdza moi znajomi mieli podobny problem w swojej parafii, ale w parafii obok już takiego problemu nie było Odpowiedz Shiadhal napisał(a): ale to jeszcze nie znaczy, ze nie istnieja kontrprzyklady. Zgadzam się! :D Odpowiedz Rowniez z calym szacunkiem - dopoki tu piszesz, dopoty poddajesz swoje wypowiedzi pod dyskusje. Oczywiscie nie zamierzam zmuszac do jej kontynuowania - ale nie wydaje mi sie, zeby to medium mialo az takie ograniczenia. Patrzenie w oczy i porozumienie dusz do dyskusji o praktykach religijnych niekonieczne chyba ;) A co do braku swiadomosci - sluze w razie czego telefonem do babci, ktora jest swiadoma norm, a i tak uwaza, ze swoim zachowaniem wyraza wieksza niz w normach zapisano poboznosc. Podejrzewam, ze przynajmniej niektore jej kolezanki dzialaja z podobnych pobudek. Co oczywiscie nie zmienia faktu, ze istotnie sredni poziom wiedzy religijnej Polakow jest na zastraszajaco niskim poziomie - ale to jeszcze nie znaczy, ze nie istnieja kontrprzyklady. Odpowiedz Z całym szacunkiem do Ciebie, nie jestem w stanie prowadzić rozmowy na taki poważny temat, tylko pisząc. Bo tu nie da się wszystkiego wyjaśnić. Powiem więcej, mam wrażenie, że myślimy podobnie, tylko gdy to jest "przelane" na papier, wygląda tak jakby nasze racje były zupełnie skrajne. Dla jasności: nikogo nie potępiam, nikogo nie chcę odizolowywać. Mało tego jestem za jednością chrześcijan. I! Nie naśmiewam się z czyjeś pobożności, ja raczej jestem przerażona brakiem świadomości. Tak, niestety w tym punkcie będę stanowcza i uważam to za brak świadomości, a nie pobozność. Odpowiedz Perła napisał(a):Źle mnie zrozumiałaś - chodziło mi o mnie samą. Że ja bym nie brala ślubu, nie chrzciła dziecka itd. pod itd podpadają tradycje świąteczne? jak tak, to o to też pytałam w poście wyżej. i analogicznych pytań można zadać multum, tym bardziej, że dość rzadko zdarza się 'izolowana' ściśle ateistyczna rodzina (w sensie nie tylko męża, żony i dzieci, ale także wszelkich krewnych), a nawet jeśli, to szersze tło społeczne także wpływa na jakieś rozwiązania. a wracając do baranków, prawdę mówiąc naśmiewanie się z czyjejś pobożności (bo wspomniane żegnanie się to u niektórych osób nie tyle niewiedza, co głebokie przekonanie o konieczności wyrażenia gestem szacunku, kiedy pada na nie kropla wody święconej - znam co najmniej jeden taki przypadek osobiście i więcej sztuk z widzenia, zresztą podobnie klęczą przez znaczie większą część Mszy niż to wstęp do mszału przewiduje - również z pobożności i szacunku) czy niewiedzy w kwestiach, umówmy się, niekluczowych - uważam za niezbyt na miejscu. a swoją drogą - skoro w Twojej wizji powinna istnieć jak najdalej posunięta izolacja niewierzących od katolików (nie bić, wiem, że są inne grupy też, ale w momencie o tych rozmawiamy) - to jak to pogodzić z ewangelizacją? zaczniemy może stać przy wejściu do kościoła i wymagać świadectw moralności? ;) w sumie coś w tym stylu u pierwszych chrześcijan było, ale TYLKO w odniesieniu do odpowiednika dzisiejszej Liturgii Eucharystii - na Liturgię Słowa mógł przyjść kto chciał, dopiero po jej zakończeniu wychodzili 'wolni słuchacze' i katechumeni. Odpowiedz Ej no, spokojnie... tylko spokój nas uratuje :) Nie napisałam, ze ja bym nie poszła na czyjąś uroczystość. Źle mnie zrozumiałaś - chodziło mi o mnie samą. Że ja bym nie brala ślubu, nie chrzciła dziecka itd. A te jajeczka i baranki juz wyjaśniam. Gdy święci się pokarmy, ksiądz odmawia poszczegolne blogosławieństwa i kropi: jajka, chleb, baranka, jaejeczka i ludzie za każdym razem się żegnają, choć jest to święcenie pokarmu. Dopiero potem ksiądz błogoslawi i kropi ludzi. No a męża to jednak może nie wyrzucaj ;) Odpowiedz Perła napisał(a): na koniec coś z własnego podwórka. Gdybym ja i moi bliscy byli ateistami, to w nosie mialabym BN i inne święta katolickie (nie byłaby to moja bajka) oraz kościelne śluby, chrzty i cała ta reszta. Naprawde? Nie poszlabys, powiedzmy, na slub przyjaciolki? Na chrzest dziecka z dalszej rodziny? A majac wlasne dziecko - nie dalabys mu prezentu wtedy, kiedy dostaja je praktycznie wszyscy jego koledzy/kolezanki z klasy? Celem holubienia 'mania w nosie' zapewne? Chlebek i jajeczka robiace znak krzyza jakos przekraczaja moje mozliwosci wyobrazeniowe, ale pewnie sie okaze, ze to kolejny skrot myslowy niewyrazalny na pismie. Niemniej jednak nie omieszkam przekazac mezowi, ze albo sie na najblizsze Swieta wyprowadza z domu, albo zdenerwuje i rozsmieszy Perle z forum 8) Odpowiedz To ja w tej kwesti jeszcze dopisze to: w poprzednim poście powinnam dodać, ze mam świadomość, że to jest potraktowane trochę ogolnikowo, ale tylko z tego względu, że trudniej coś wyrazic na piśmie niż w mowie. Rozmowa realna na ten temat wyglądałaby troszkę inaczej. No i poza tym to, co piszę rto ma byc taki przykład "obrazkowy", bez motania... Hmm, nie wiem czy teraz nie zamotałam, ale mam nadzieję, że nie. I na koniec coś z własnego podwórka. Gdybym ja i moi bliscy byli ateistami, to w nosie mialabym BN i inne święta katolickie (nie byłaby to moja bajka) oraz kościelne śluby, chrzty i cała ta reszta. Ale że jestem osobą wierzącą to ma to dla mnie duże znaczenie. Tak jak pisałam o świętujących ateistach, że mnie śmiesza i denerwują, to jeszcze dodam, ze smieszą mnie tez katolicy nieświadomi swojej wiary i tego co czynią, np. baranki, jajeczka i chlebek robiące znak krzyża podczas święcenia pokarmow. Takich przykładów mogłabym wymienic jeszcze trochę. Odpowiedz ja tam widze ISTOTNA roznice miedzy kultywowaniem tradycji swiatecznych a podchodzeniem bez wiary do sakramentow (ktore w wiekszosci wypadkow deklaracji takiej wiary wymagaja, nie liczac oczywiscie kwestii takich jak sluby mieszane itp)... nawiasem mowiac - do slubu bierzmowanie konieczne nie jest. zalecane tak, ale za zgoda biskupa mozna tego zalecenia nie miec spelnionego. Odpowiedz Ok. Niech i tak będzie. Tylko, że ja to BN potraktowałam jako przykład. Możemy to odnieść do ślubów kościelnych, do bierzmowania się na siłę, żeby taki ślub wziąć, choć ostatni raz było się w kościele na I Komuni św. (swojej), no i do chrzcin... Odpowiedz Perła napisał(a):2. Wszystko rozumiem, tylko śmieszy mnie jak np. ateiści obchodzą Boże Narodzenie. Jeśli nie wierzą w Boga, to czemu świętują Jego narodziny. Nie świętują narodzin, tylko kultywują tradycję narodową i obchodzą święto rodzinne. Tradycje Bożego Narodzenia są w każdym kraju tak odmienne, że tak na prawdę niewiele to ma wspólnego z religią a więcej z narodowością. Samo Boże Narodzenie zresztą nie jest w 100% zastrzeżonym świętem katolickim, bo przejęło datę i część tradycji ze starszych obrządków, nadając im nowy wymiar. Odpowiedz Perła napisał(a):Wszystko rozumiem, tylko śmieszy mnie jak np. ateiści obchodzą Boże Narodzenie. Jeśli nie wierzą w Boga, to czemu świętują Jego narodziny. Bo świętują ich przyjaciele/rodziny na przykład, i cieszą się ich radością? Podobnie bym świętowała jakieś egzotyczne dla siebie uroczystości, gdybym miała w b. bliskim otoczeniu osoby, dla których są ważne. Oczywiście to niejedyny powód, ale pierwszy (poza współistnieniem okazji podanym przez awę) mi na myśl przyszedł. Odpowiedz awangarda w stylu retro napisał(a):Perła napisał(a):śmieszy mnie jak np. ateiści obchodzą Boże Narodzenie. Jeśli nie wierzą w Boga, to czemu świętują Jego narodziny. bo np: jest to czescia tradycji, w ktorej wspolistnieja. Dla mnie nie maiłoby to sensu. mnie duzo bardziej smieszyz obchodzenie swiat bozego narodzenia przez ludzi, ktorzy w dniu codziennym nie przestrzegaja przykazan. A to swoją drogą - zgadzam się i z tym. Odpowiedz Perła napisał(a):śmieszy mnie jak np. ateiści obchodzą Boże Narodzenie. Jeśli nie wierzą w Boga, to czemu świętują Jego narodziny. bo np: jest to czescia tradycji, w ktorej wspolistnieja. mnie duzo bardziej smieszyz obchodzenie swiat bozego narodzenia przez ludzi, ktorzy w dniu codziennym nie przestrzegaja przykazan. Odpowiedz 1. Napisałam, że "w skrócie". 2. Wszystko rozumiem, tylko śmieszy mnie jak np. ateiści obchodzą Boże Narodzenie. Jeśli nie wierzą w Boga, to czemu świętują Jego narodziny. Odpowiedz Shiadhal napisał(a):no a jak wierzysz i masz problem z praktykowaniem? nie zawsze sie w kazdym momencie gladko zycie uklada, a nie odmawialabym z powodu jakcihs zawirowan od razu komus wiary jako takiej. oj swiete slowa. Odpowiedz Perła napisał(a):Co do mojej wypowiedzi - klarka złapała o co mi chodziło. W skrócie - albo wierzysz i praktykujesz (dla błądzących jest spowiedź :) ) Nie wierzysz, to po co praktykować? tzn ze jak nie praktykuje to nie wierze? Odpowiedz no a jak wierzysz i masz problem z praktykowaniem? nie zawsze sie w kazdym momencie gladko zycie uklada, a nie odmawialabym z powodu jakcihs zawirowan od razu komus wiary jako takiej. Odpowiedz Co do mojej wypowiedzi - klarka złapała o co mi chodziło. W skrócie - albo wierzysz i praktykujesz (dla błądzących jest spowiedź :) ) Nie wierzysz, to po co praktykować? Odpowiedz Jest różnica między osoba wierzącą a katolikiem. Odpowiedz no jeszcze się może rozwinąć wątek w kierunku, że przecież (w KK) są praktyki obowiazkowe (nieliczne) i multum nieobowiązkowych do wyboru... Odpowiedz Shiadhal napisał(a):Perła, ale zdajesz sobie sprawę, że straszliwie upraszczasz? i że tak upraszczając - prowadzisz do samosprzeczności? w stylu: albo jesteś wierzącym chodzącym ideałem, który NIGDY i w NICZYM nie przekroczył przykazań - albo won? a ideałów (w takim rozumieniu) nie ma... święci też się spowiadali/spowiadają... Abstrachując od wszystkich wcześniejszych odpowiedzi, dlaczego "wierzącym chodzącym ideałem", dlaczego praktykujący wierzący ma równać się chodzący ideał. Wypowiedź Perły zrozumiałam zupełnie inaczej. To chyba jak na zasadzie tego rzeczonego angielskiego, chodzi o nie wybieranie tylko przyjęcie tego co kurs mi oferuje, uczenia się raz z lepszym raz z gorszym efektem, nie tracąc jednak chęci do nauki, poddając się refleksji, dlaczego mi te słówka nie wchodzą :)? Jak nie spasuje mi szkoła językowa, to postaram się poszukać innej, bądź będę się uczyć angielskiego w domu sama, pod warunkiem że mam na tyle silną motywację. Jest chyba jeszcze opcja praktykującego wierzącego, który nie jest idealny ;). Za chwile rozwinie się wątek, czy wszystkie praktyki w Kościele Katolickim służą temu żeby być lepszym...to zostawiam już dla tych, którzy wybierają tę drogę. Odpowiedz Perła, ale zdajesz sobie sprawę, że straszliwie upraszczasz? i że tak upraszczając - prowadzisz do samosprzeczności? w stylu: albo jesteś wierzącym chodzącym ideałem, który NIGDY i w NICZYM nie przekroczył przykazań - albo won? a ideałów (w takim rozumieniu) nie ma... święci też się spowiadali/spowiadają... Odpowiedz Obserwuję ten wątek i przypomina mi on odwieczny problem "wierzący niepraktykujący". Takie zjawisko nie istnieje. Jeśli nie wierzę, to nie obchodzę Bożego narodzenia, nie chodzę z palma do kościoła, nie biorę bierzmowania, żeby mieć ślub, nie biorę ślubu w kościele, nie chrzczę dziecka. Proste. To jak np. z nauką angielskiego - zapisuję się na kurs, to konsekwentnie chodzę na lekcję. I uczę się rzeczy łatwych (słówka) i trudniejszych (te okropne czasy !). Tak samo z wiarą: wierzę, więc praktykuję. Wszystko, a nie to co mi się podoba. Nie wybieram tego, co mi pasuje. Odpowiedz tekst o zdzblach i belkach to dosc stary jest. i znany. Odpowiedz DobraC napisał(a):aniatimo napisał(a): To czemu ksiadz da chrzest samotnej matce,rozwodnikom itd??? Oni pewnie wychowaja dziecko w wierze,no tak... Dobra, to chyba trzeba odpuścić... Mnie rzuca na takie argumenty tak samo jak Ciebie. Odpowiedz aniatimo napisał(a): To czemu ksiadz da chrzest samotnej matce,rozwodnikom itd??? Oni pewnie wychowaja dziecko w wierze,no tak... Odpowiedz Klara napisał(a):Wydaje mi się,że dużo jest takich osób,które mimo,że nie są praktykującymi katolikami chcą ochrzcić swoje dziecko. Klara, wiemy, że duzo osób niepraktykujących chce ochrzcić dziecko. Te kilka stron dyskusji było o tym, czy zasadnie czy nie 8) Odpowiedz Nezi napisał(a): napisał(a):Dżej napisał(a): napisał(a):pytanie przewija się od początku wątku i odpowiedzi aniatimo można podsumować jednym: bo tak! bo wszystkie dzieci ochrzczone! jakoś nie widać po wypowiedziach autorki wątku, żeby cokolwiek rozumiała z sensu sakramentów lub chociaż próbowała zrozumieć :| A czy takie pobudki są aż tak karygodne w kraju, w którym w szkołach dzieci nieochrzczone są często wytykane palcami nie tylko przez rówiesników, ale także przez nauczycieli? nie... ale takie uzasadnienie nie padło. Tylko uparte powtarzanie, że "ja do kościoła nie będę chodzić, ale dziecko musi mieć chrzest". Mam doradzić "nakłam księdzu, zmień parafię- dziecko dostanie chrzest" wbrew własnym przekonaniom, nie próbując zrozumieć motywacji autorki wątku? pewnie tak... bo wszyscy poczuliby się lepiej, lepiej udawać, ze nie dostrzega się absurdu całej sytuacji. o wytykaniu palcami było na pewno... aniatimo napisała to na pierwszej stronie: Gdyby nie to,ze mieszkam w malej wsi juz bym sie nie starala o to,ale wiadomo takie dziecko ma potem trudno-wytykanie palcami itd. no dobra mój błąd, cofam to co powiedziałam w takim razie rada jest jedna: zmień parafię, nakłam księdzu, bo innego wyjścia nie widzę- smutne, ale prawdziwe. Odpowiedz Miom zdaniem to,że aniatimo nie chodzi do kościoła to nie oznacza,że dziecko ma czekać na chrzest aż do momentu kiedy samo zadecycuje o tym czy chce go przyjąć czy mi się,że dużo jest takich osób,które mimo,że nie są praktykującymi katolikami chcą ochrzcić swoje dziecko. Odpowiedz napisał(a):Dżej napisał(a): napisał(a):pytanie przewija się od początku wątku i odpowiedzi aniatimo można podsumować jednym: bo tak! bo wszystkie dzieci ochrzczone! jakoś nie widać po wypowiedziach autorki wątku, żeby cokolwiek rozumiała z sensu sakramentów lub chociaż próbowała zrozumieć :| A czy takie pobudki są aż tak karygodne w kraju, w którym w szkołach dzieci nieochrzczone są często wytykane palcami nie tylko przez rówiesników, ale także przez nauczycieli? nie... ale takie uzasadnienie nie padło. Tylko uparte powtarzanie, że "ja do kościoła nie będę chodzić, ale dziecko musi mieć chrzest". Mam doradzić "nakłam księdzu, zmień parafię- dziecko dostanie chrzest" wbrew własnym przekonaniom, nie próbując zrozumieć motywacji autorki wątku? pewnie tak... bo wszyscy poczuliby się lepiej, lepiej udawać, ze nie dostrzega się absurdu całej sytuacji. o wytykaniu palcami było na pewno... aniatimo napisała to na pierwszej stronie: Gdyby nie to,ze mieszkam w malej wsi juz bym sie nie starala o to,ale wiadomo takie dziecko ma potem trudno-wytykanie palcami itd. Odpowiedz Dżej napisał(a): napisał(a):pytanie przewija się od początku wątku i odpowiedzi aniatimo można podsumować jednym: bo tak! bo wszystkie dzieci ochrzczone! jakoś nie widać po wypowiedziach autorki wątku, żeby cokolwiek rozumiała z sensu sakramentów lub chociaż próbowała zrozumieć :| A czy takie pobudki są aż tak karygodne w kraju, w którym w szkołach dzieci nieochrzczone są często wytykane palcami nie tylko przez rówiesników, ale także przez nauczycieli? nie... ale takie uzasadnienie nie padło. Tylko uparte powtarzanie, że "ja do kościoła nie będę chodzić, ale dziecko musi mieć chrzest". Mam doradzić "nakłam księdzu, zmień parafię- dziecko dostanie chrzest" wbrew własnym przekonaniom, nie próbując zrozumieć motywacji autorki wątku? pewnie tak... bo wszyscy poczuliby się lepiej, lepiej udawać, ze nie dostrzega się absurdu całej sytuacji. Odpowiedz napisał(a):pytanie przewija się od początku wątku i odpowiedzi aniatimo można podsumować jednym: bo tak! bo wszystkie dzieci ochrzczone! jakoś nie widać po wypowiedziach autorki wątku, żeby cokolwiek rozumiała z sensu sakramentów lub chociaż próbowała zrozumieć :| A czy takie pobudki są aż tak karygodne w kraju, w którym w szkołach dzieci nieochrzczone są często wytykane palcami nie tylko przez rówiesników, ale także przez nauczycieli? Odpowiedz gonick napisał(a): A mnie zastanawia po co Ci chrzest dziecka skoro nie chodzisz do kościoła i ni epotzrebujesz slubu koscielnego? Serio pytam? pytanie przewija się od początku wątku i odpowiedzi aniatimo można podsumować jednym: bo tak! bo wszystkie dzieci ochrzczone! jakoś nie widać po wypowiedziach autorki wątku, żeby cokolwiek rozumiała z sensu sakramentów lub chociaż próbowała zrozumieć :| Odpowiedz Jojka napisał(a): Carol możesz spróbować przed pracą, jak jeszcze nie jesteś padnięta, a w niektórych kościołach są Msze i o 7. czy 6. ja zaczynam prace o 6 ;) musze z domu wyjechac o :D a co do chodzenia dziecka do kosciola przy niechodzeniu rodzicow.. moja mama nigdy nie chodzila.. ojciec za reke prowadizl do momentu az sama moglam pojsc (kosciol byl jakies 30 min z buta dla malego dziecka). potem chodzilam z kolezanka, mimo z e rodzice juz nie kazali i sami nie chodzili. dlugi czas chodzilam nawet 2 x w tygodniu na msze.. uczestniczylam w roznych ruchach przykoscielnych, rekolekcje i inne takie... a potem cos mi sie poprzewracalo i po bierzmowaniu prawie zupelnie sie odccielam.. Odpowiedz aniatimo napisał(a): To jakas paranoja!!Przeciez wie ze do kosciola nie chodzimy nie chce udzielic nam chrztu,ale slub da?? :o :o Czuje sie zmuszona do tego slubu,bo inaczej dziecka nie ochrzci!!!A czemu winne jest te dziecko?? A mnie zastanawia po co Ci chrzest dziecka skoro nie chodzisz do kościoła i ni epotzrebujesz slubu koscielnego? Serio pytam? Czy poszłabyś na studia nie mając matury? Z pewnoscią nie. Czy zapisalabys sie na zaawansowany włoski nie znając podstaw? Też nie sądzę. Jesli patrzysz na slub koscielny z perspektywy papierka - rzeczywiscie nie jest Ci do szczęścia potrzebny. Jeśli jednak spojrzysz z perspektywy wiary, slub jako jeden z kilku sakramentów świętych - sprawa się komplikuje. Chrzest to równiez sakrament i zobowiazanie dla rodziców, ze będą wychowywac dziecko w tej a nie innej wierze. 98% Polaków deklaruje katolicyzm jako swoja wiarę. Świetnie i niefajnie jednoczesnie, bo taki monolit wyznaniowy sprawia, że kosciół i ogólnie wiara jest postrzegana jako element spoleczny, jako obyczajowość. I skoro cala klasa ma komunię - "wstyd" swojego dziecka nie posłac Skoro "każde" dzicko jest chrzczone - czemu moje ma nie być Tak samo swięta kościelne jak Boże Narodzenie i Wielkanoc - są ewidentnie związane z wiarą katolicką, a założe się, że w 70% domów (w tym moim rodzinnym) nikt nawet nie stara się zrozumieć jaki to czas dla Koscioła. Nie chcę nikogo nawracać 8) Sama mam mało ze świętoscią wspólnego. Ale logika pewnych argumentów jest dla mnie nie do obejścia. po prostu nie rozumiem takiej postawy, jak dla mnie jest to pójscie na łat Zasady wiary sa takie, a nie inne. Albo bierzesz wiarę jaka jest z jej zasadami albo sobie odpuść. Odpowiedz Dokładnie, ja też miałam taką sytuację, że jak rodzice przestali chodzić do Kościoła, a mnie wysyłali, to i ja przestałam. Dopiero później się nawróciłam. Ale miałam do czego wracać - jak byłam bardzo mała, to rodzice jeszcze chodzili do Kościoła i mnie tam zabierali, byli wierzący i zaszczepili mi wiarę nie tylko przez Chrzest, ale przez postawę. Także pomimo wyjątków, przykład idzie od rodziców. To oni wychowują dziecko w każdym temacie i to co mu przekażą w najwcześniejszym wieku, kiedy jest tak całkiem zależne od nich i wpatrzone w to co i jak robią jest kolosalnym bagażem na przyszłość i od tego wiele zależy. Shiadhal napisał(a): nie napisałam, że nie możesz wychowywać dziecka w wierze. nie znam Cię, nie znam Twojego męża, z Twojego stosunku do wiary znam tylko tyle, ile ujawniłaś w tym wątku - to przecież może być strasznie niereprezentatywne, niezależnie od tego, jakie robi wrażenie (na mnie osobiście - pogardy w stosunku do Kościoła, co nijak mi się nie klei z chęcią chrztu dla dziecka, no ale to tylko moja percepcja kilku wypowiedzi przecież). Na mnie to robi podobne wrażenie, ale się zastanawiam, czy gdyby było inaczej, to mogłaby w ten sposób pisać? Ok. każdemu się zdarza zezłościć na jakiegoś księdza, ale jeśli jest wierzący, to nie przestaje z własnego wyboru chodzić do kościoła. To takie moje spostrzeżenia, choć nie chcę oceniać. Carol możesz spróbować przed pracą, jak jeszcze nie jesteś padnięta, a w niektórych kościołach są Msze i o 7. czy 6. Odpowiedz No, właśnie. Ja też byłam wysyłana na mszę przez rodziców, więc dwa, trzy lata po Komunii przestałam chodzić aż do końca pierwszej klasy liceum. Bo nie było przykładu z góry. Oczywiście, takie są moje doświadczenia, Twoje mogą być inne. Odpowiedz Sama chodzilam-moze na poczatku bylo tak,ze mnie wysylali,ale potem to byl moj wybor...Tak jak i to ze przestalam chodzic. Odpowiedz Martusia napisał(a):markdottir napisał(a):Kasia_S napisał(a): Nie łudź się, że dziecko będzie chodzić jeśli Wy nie będziecie. Przykład idzie z góry. zgadzam się. ja jako nastolatka miałam ogromne pretensje do rodziców, ze mnie wysyłają do kościoła, a sami nie chodzą... a ja się nie zgadzam, bo wcale nie musi tak być. Jak byłam nastolatką chodziłam do kościoła, moi rodzice nie (mama bardzo sporadycznie). Potem mama zaczęła chodzić regularnie, ja przestałam. Moja siostra nie chodzi do kościoła, jej córka (ochrzczona była w wieku 5 lat, bo ksiadz w naszej parafii nie wyrażał zgody na chrzest) chodzi co niedzielę, chodzi na jakieś spotkania do kościoła, wyjeżdża czasem na jakieś wycieczki itd. Ma 13 lat i wcale nie robi tak jak jej rodzice. Może jest to kwestia pokazania dziecku, że może robić inaczej niż rodzice. oki, ale Ty sama chodziłaś z własnej woli, tak? Mi tata KAZAŁ iść na mszę, a sam sie przed telewizorem rozwalał. Trochę inna sytuacja, kiedy chodzisz, bo chcesz MIMO, ŻE rodzice nie chodzą, a inna, kiedy rodzice sami nie chodzą, a Tobie KARZĄ. Prawda? Odpowiedz Co do doswiadczen-moja mama nie chodzila,ja nie chodze,ale chodzilam,a moj brat chodzi i jest nawet ministrantem! Wszystko zalezy od dziecka. Ja nie wykluczam takiego faktu,ze np: mala pojdzie pierwszy raz do kosciola...ze mna! Albo jesli nie,to jak powie mi "Mamo chodz ze mna"-to pewnie pojde. A nie bedzie jej przykro kiedy bedzie wiedziala,ze wszystki dzieci,ktore chodza do Kosciola maja chrzest,Komunie,a ona jedyna nie?? To wlasnie to moze byc powodem nie chodzenia do Kosciola... A przyklad bedzie miala...dziadkowie i wiele innych osob. Odpowiedz Martusia napisał(a):markdottir napisał(a):Kasia_S napisał(a): Nie łudź się, że dziecko będzie chodzić jeśli Wy nie będziecie. Przykład idzie z góry. zgadzam się. ja jako nastolatka miałam ogromne pretensje do rodziców, ze mnie wysyłają do kościoła, a sami nie chodzą... a ja się nie zgadzam, bo wcale nie musi tak być. Jak byłam nastolatką chodziłam do kościoła, moi rodzice nie (mama bardzo sporadycznie). Potem mama zaczęła chodzić regularnie, ja przestałam. Moja siostra nie chodzi do kościoła, jej córka (ochrzczona była w wieku 5 lat, bo ksiadz w naszej parafii nie wyrażał zgody na chrzest) chodzi co niedzielę, chodzi na jakieś spotkania do kościoła, wyjeżdża czasem na jakieś wycieczki itd. Ma 13 lat i wcale nie robi tak jak jej rodzice. Może jest to kwestia pokazania dziecku, że może robić inaczej niż rodzice. No widzisz ja mam inne doświadczenia. Moi rodzice nie chodzili - nie chodziłam. Nie byłam też ochrzczona. Potem tato zaczął a ja nie mogłam zrozumieć dlaczego mam chodzić skoro mama nie chodzi. Swego czasu wydawało mi się, że kobiety w ogóle do kościoła nie chodzą I nikt mi nie powie, że postawa rodziców nie ma wpływu na dziecko. Zresztą chyba nikt nie oczekuje świadomej decyzji o chodzeniu do kościoła od dziecka - dziecka, które nie miało takiego przykładu i nie rozumie dlaczego ono ma chodzić a rodzice nie muszą. Zwłaszcza, że rodzice kolegów i koleżanek chodzą razem z nimi. Nie sądziesz, że Twojemu dziecku byłoby po prostu wtedy przykro? Odpowiedz nie napisałam, że nie możesz wychowywać dziecka w wierze. nie znam Cię, nie znam Twojego męża, z Twojego stosunku do wiary znam tylko tyle, ile ujawniłaś w tym wątku - to przecież może być strasznie niereprezentatywne, niezależnie od tego, jakie robi wrażenie (na mnie osobiście - pogardy w stosunku do Kościoła, co nijak mi się nie klei z chęcią chrztu dla dziecka, no ale to tylko moja percepcja kilku wypowiedzi przecież). napisałam, że jeśli podobną próbkę poglądów dałaś proboszczowi (+ dp tego ślub cywilny, bez kościelnego), to może on mieć wątpliwości. podtrzymuję. i nie, nie sądzę, żeby odraczanie chrztu w przypadkach spornych do momentu, kiedy zmieni się sytuacja albo dziecko będzie w stanie w miarę samodzielnie i niezależnie podjąć decyzję było paranoją. przecież nie chodzi o to, żeby JAK NAJSZYBCIEJ 'załatwić sobie' dostęp do jak największej ilości sakramentów... ew. odraczanie ma na celu uniknięcie (a ściślej - ograniczenie ilości) sytuacji, gdzie wyrasta ochrzczony poganin. podobnie, powiedzmy, jeśli 6-latek powie, że chce zostać wyczynowym sportowcem - bez wsparcia rodziców nie ma szans, nawet pomijając kwestie materialne, a pozostawiając dysciplinarne, wsparcie i tak dalej. ale już 16-latek ma jakieś szanse. no i wreszcie - przecież nie jest tak, że nieochrzczonego dziecka ksiądz nie wpuści do kościoła (i chyba będzie specjalnie w tym celu warował pod drzwiami), katecheta wyrzuci z lekcji religii i tak dalej. wręcz przeciwnie! oprócz 'standardu' będzie brać udział w dość intensywnym i długotrwałym przygotowaniu do Chrztu (a w zasadzie - do całego 'pakietu', skoro się termin przyjął) - nawet jeśli jeszcze nie jest ostatecznie postanowione, że na pewno do tego sakramentu przystąpi. Odpowiedz Czyli w tym momencie,az do chrztu w "pakiecie"-fajnie ujete :D dziecko w pewnym stopniu jest ograniczane w wychowanu w wierze katolickiej!!! Przeciez to jakas paranoja nie sadzicie?? A jesli rodzice nie robia przeszkod w chrzcie?? No oprocz tego , ze mam slub cywilny i jak napisalas nie moge wychowac dziecka w wierze(chociaz wedlug mnie moge) to co wtedy??Kiedy moze odbyc sie chrzest??Czy w tym momencie duze znaczenie maja rodzice chrzestni?? W ogole dzieki za takie informacje :D :D Odpowiedz aniatimo napisał(a):co znaczy "jesli nie wspieraja tej decyzji"?? albo jesli sie nie zgadzaja - wtedy w miare oczywiste, czeka sie na niezaleznosc wzgledna takiej mlodej osoby; albo jesli nie daja nadziei na wychowanie w wierze (w tym drugim wypadku bardziej dyskusyjne - no bo znowu dochodzi kwestia ew. wsparcia dalszej rodziny itp). aniatimo napisał(a):z tego wynika,ze dziecko przez ten caly czas-do Bierzmowania-nie przyjmuje komuni,ani nie moze chodzic do chyba nie moze przystapic do Komunii nie ma chrztu,tak dokladnie tak. w ogole Chrzest osobie doroslej (w tym temu przykladowemu nastolatkowi) jest udzielany zazwyczaj 'w pakiecie' razem z Pierwsza Komunia i Bierzmowaniem, w ramach jednej uroczystosci. Odpowiedz Shiadhal napisał(a):kanonicznie - nie wczesniej niz od 7 roku zycia. praktycznie, w Polskich warunkach, jesli rodzice nie wspieraja takiej decyzji - to wlasnie gdzies w okolicy czasowej Bierzmowania, z takim uzasadnieniem, jak piszesz. A co znaczy "jesli nie wspieraja tej decyzji"?? Bo nie rozumiem. Ale z tego wynika,ze dziecko przez ten caly czas-do Bierzmowania-nie przyjmuje komuni,ani nie moze chodzic do chyba nie moze przystapic do Komunii nie ma chrztu,tak???? No ja to tak rozumie... Odpowiedz kanonicznie - nie wczesniej niz od 7 roku zycia. praktycznie, w Polskich warunkach, jesli rodzice nie wspieraja takiej decyzji - to wlasnie gdzies w okolicy czasowej Bierzmowania, z takim uzasadnieniem, jak piszesz. Odpowiedz A mam jeszcze pytanko Ksiadz mi powiedzial,ze dziecko moze sie samo ochrzcic,jak bedzie starsze... To znaczy kiedy?? Mi by to wygladalo ze nie predzej jak gdzies w czasie kiedy powinno byc bierzmowanie-wkacu dopiero wtedy dziecko samo podejmuje te decyzje... Odpowiedz Shiadhal napisał(a):jakby co - najpozniejsza niedzielna w Wwie jest o 23 na Kaweczynskiej (ale tam to sie boje nieco), poprzednia i bardzo sympatyczna o 21:30 na Freta. i tak, wiem, ze po calym dniu roboty dowleczenie sie moze graniczyc z heroizmem - ale podaje jakby ktos mial ochote. o dzieki shiadal ;) moze jak bedzie mniej meczaca niedziela ;) bo po 12h to sie ma czesto ochote poporstu zobaczyc lozeczko ;) Odpowiedz markdottir napisał(a):Kasia_S napisał(a): Nie łudź się, że dziecko będzie chodzić jeśli Wy nie będziecie. Przykład idzie z góry. zgadzam się. ja jako nastolatka miałam ogromne pretensje do rodziców, ze mnie wysyłają do kościoła, a sami nie chodzą... a ja się nie zgadzam, bo wcale nie musi tak być. Jak byłam nastolatką chodziłam do kościoła, moi rodzice nie (mama bardzo sporadycznie). Potem mama zaczęła chodzić regularnie, ja przestałam. Moja siostra nie chodzi do kościoła, jej córka (ochrzczona była w wieku 5 lat, bo ksiadz w naszej parafii nie wyrażał zgody na chrzest) chodzi co niedzielę, chodzi na jakieś spotkania do kościoła, wyjeżdża czasem na jakieś wycieczki itd. Ma 13 lat i wcale nie robi tak jak jej rodzice. Może jest to kwestia pokazania dziecku, że może robić inaczej niż rodzice. Odpowiedz jakby co - najpozniejsza niedzielna w Wwie jest o 23 na Kaweczynskiej (ale tam to sie boje nieco), poprzednia i bardzo sympatyczna o 21:30 na Freta. i tak, wiem, ze po calym dniu roboty dowleczenie sie moze graniczyc z heroizmem - ale podaje jakby ktos mial ochote. Odpowiedz markdottir napisał(a):Carol, jeśli nie możesz z jakichs powodów przyjść na niedzielną mszę, to możesz wybrać się w sobotę. Też się liczy ;o) mark pisalam ze zarowno sobota jak i niedziela pracujaca tak samo wychodzi :( Odpowiedz Kasia_S napisał(a):Nie łudź się, że dziecko będzie chodzić jeśli Wy nie będziecie. Przykład idzie z góry. zgadzam się. ja jako nastolatka miałam ogromne pretensje do rodziców, ze mnie wysyłają do kościoła, a sami nie chodzą... Carol, jeśli nie możesz z jakichs powodów przyjść na niedzielną mszę, to możesz wybrać się w sobotę. Też się liczy ;o) Odpowiedz jak się uprzesz, znajdziesz/znalazłaś przepisy Cię interesujące, dasz "na tacę", będziesz stukać od wrót do wrót kościoła, to raczej zyskasz co chcesz... nam nie chodzi o to, by Cię odwieźć od zamiaru, ale o to żebyś sama przekonała siebie i nas (chyba trochę) po co Ci to tak naprawdę... wiara katolicka zobowiązuje. to czy ktoś upada akurat, ma kłopoty, to jedna sprawa, a to, ze świadomie wybiera taką a taką relację z Bogiem - z tego, co rozumiem w Twoim przypadku - poza kościołem, to chyba jednak zobowiązuje do pozostania z boku praw kościoła... naprawdę - mogą to wszystko o czym piszesz Twoi rodzice, wujowie czy kto tam jeszcze robić i bez chrztu... jeśli włączasz we wspólnotę kościoła to naprawdę wychowujesz w duchu jego nauki, a jak możesz to robić, jak jej nei znasz, bo na codzień z nią nie obcujesz/ i na codzień z Twym dzieckiem nie obcują ci, na których obowiązek wychowania w wierze katolickiej chcesz nieco przełożyć... wiara, to nie tylko moja relacja do Boga i praktyka związana z obrzędami (szeroko rozumianymi tu przeze mnie), ale też cała dogmaty, moralność, etc. ja osobiście nei lubię jak się wybiera z wiary to co wygodne, w sumie nie zbyt trudne a nawet pożądane, a omija "przeciwieństwa"... otóż trwanie w kościele to i przywileje i wymagania - jedno i drugie łącznie! Odpowiedz aniatimo napisał(a):Alma_ napisał(a):Może najpierw sama przeczytaj ze zrozumieniem? Jesli rodzice dziecka poprzestaja na małżenstwie cywilnym, duszpasterz powinien starac sie o doprowadzenie ich do zawarcia mał¿enstwa sakramentalnego przed chrztem dziecka. Czy nie to właśnie robi Wasz ksiądz? Slubu nie bierzemy z prostego powodu-nie chodzimy do chyba nie bylo by to wporzadku jesli slub wzielibysmy dla swietego spokoju i tylko po to zeby latwiej bylo uzyskac sakramenty... Co nie?? :o ja przepraszam, ale ja cię kobieto kompletnie nie rozumiem! Ślubu nie weźmiesz dla świętego spokoju, bo to nieuczciwe, ale chcesz ochrzcisz dziecko i nie uważasz, że jest nie uczciwe? Poza tym nie chodzenie do kościoła na niedzielną msze nie wyklucza przyjmowania sakramentów, w tym małżeństwa. Odpowiedz Nie łudź się, że dziecko będzie chodzić jeśli Wy nie będziecie. Przykład idzie z góry. Odpowiedz Shiadhal napisał(a): a takze w ogole nie znamy ewentualnych chrzestnych i ich nastawienia, ktore moze duzo zmieniac. Chrzestna ma slub koscielny-jest osoba wierzaca,chrzestny-tez jest osoba wierzaca. A co do dziecka,to jak juz wyzej napisalam,bedzie sie modlic,bede czytac mu biblie,bedzie chodzic na katecheze i do kosciola-nie musi z nami-ma babcie,wujostwo...chrzestnych! I niech mi niektorzy nie pisza ze to nie wystarczy-to co ma wystarczyc??Jakos inaczej wychowujecie dzieci w wierze katolickiej??Jedyna roznica to to ze nie my (rodzice) bedziemy chodzic z dzieckiem na msze! Odpowiedz Zgadza sie ale jezeli jest takie Twoje podejscie do tego sakramentu to nie dziw sie ze mamy watpiliwosci co do twoich checi odnośnie chrztu twojego dziecka. I to i to to sakrament Odpowiedz Alma_ napisał(a):Może najpierw sama przeczytaj ze zrozumieniem? Jesli rodzice dziecka poprzestaja na małżenstwie cywilnym, duszpasterz powinien starac sie o doprowadzenie ich do zawarcia mał¿enstwa sakramentalnego przed chrztem dziecka. Czy nie to właśnie robi Wasz ksiądz? Slubu nie bierzemy z prostego powodu-nie chodzimy do chyba nie bylo by to wporzadku jesli slub wzielibysmy dla swietego spokoju i tylko po to zeby latwiej bylo uzyskac sakramenty... Co nie?? Odpowiedz tylko - uwaga - ksiadz POWINIEN SIE STARAC, ALE NIE WYMUSZAC (bo w przeciwnym razie takie pod przymusem zawarte malzenstwo mogloby byc kanonicznie niewazne). czyli - wlasnie - pytac o motywacje, tlumaczyc, zachecac itp. ale z drugiej strony - w wypadkach watpliwych (punkt d), kiedy zdaniem ksiedza (ew. wspartym zdaniem jego przelozonego) nawet mimo ewentualnie zlozonych oswiadczen rodzicow i/lub chrzestnych sytuacja nie daje zbyt wielkich nadziei na katolickie wychowanie dziecka - decyzja ksiedza mozna chrzest ODROCZYC do czasu zmiany tej sytuacji lub osiagniecia przez dziecko wieku, w ktorym bedzie moglo swiadomie podjac decyzje o chrzcie i przejsc przez katechumenat. i, prawde mowiac, niektore wypowiedzi autorki watku przynajmniej we mnie budza takie watpliwosci jak powyzej - choc oczywiscie jestem swiadoma, ze mamy tu bardzo fragmentaryczny i podkolorowany emocjami obraz, a takze w ogole nie znamy ewentualnych chrzestnych i ich nastawienia, ktore moze duzo zmieniac. Odpowiedz Może najpierw sama przeczytaj ze zrozumieniem? Jesli rodzice dziecka poprzestaja na małżenstwie cywilnym, duszpasterz powinien starac sie o doprowadzenie ich do zawarcia mał¿enstwa sakramentalnego przed chrztem dziecka. Czy nie to właśnie robi Wasz ksiądz? Odpowiedz lady_of_avalon napisał(a):Tu jest instrukcja Episkopatu nt udzielania chrztu: Brak ślubu kościelnego rodziców nie jest przeszkodą w udzieleniu sakramentu dziecku. Rodzice muszą natomiast podpisać deklarację że będą wychowywac dziecko w wierze katolickiej. "W zwiazku z mo¿liwoscia zaistnienia ró¿nych sytuacji duszpasterskich ustala sie:a) Nie udzielac sakramentu chrztu sw. małym dzieciom bez faktycznej wiedzy rodziców (opiekunów), lub wbrew ich Jesli rodzice dziecka poprzestaja na mał¿enstwie cywilnym, duszpasterz powinien starac sie o doprowadzenie ich do zawarcia mał¿enstwa sakramentalnego przed chrztem dziecka. W przypadku wyraznej odmowy, nale¿y ¿adac na pismie oswiadczenia od rodziców dziecka i chrzestnych, ¿e zobowiazuja sie wychowac dziecko w wierze katolickiej. Równie¿ w wypadku, gdy rodzice ¿yja bez slubu koscielnego z powodu przeszkód kanonicznych, nale¿y ¿adac takiego Jesli jedno z rodziców dziecka jest wierzace, a drugie nie, dziecku nale¿y udzielic W zetknieciu sie z trudnymi lub zawikłanymi problemami z zakresu chrztu, duszpasterz, w poczuciu odpowiedzialnosci przed Bogiem za owoce łaski tego sakramentu, powinien w poszczególne wypadki dokładnie wnikac, rozpatrzyc je, a nastepnie podjac odpowiednia decyzje, lub w razie potrzeby zwrócic sie do Ordynariusza." Ja sobie to wydrukuje i pojde chyba z tym do ksiedza! Carrie przepraszam-pomylka :prayer: Odpowiedz lady_of_avalon napisał(a): Jesli rodzice dziecka poprzestaja na mał¿enstwie cywilnym, duszpasterz powinien starac sie o doprowadzenie ich do zawarcia mał¿enstwa sakramentalnego przed chrztem dziecka. Czyli wszystko odbywa się zgodnie z zasadami KK. Odpowiedz aniatimo napisał(a):Carrie napisał(a): Bo jeśli Bóg to dla Ciebie figurka, to po co chrzest Twojemu dziecku?? Przepraszam,ale czy ja gdzies napisalam ,ze Bog jest dla mnie figurka?? Chyba czytasz zle miedzy wierszami. Ale wracajac do figurek-po co one w kosciele stoja??No chyba zeby sie do nic modlic nie?? Ja coś takiego powiedziałam??? :o Gdzie? Odpowiedz Tu jest instrukcja Episkopatu nt udzielania chrztu: Brak ślubu kościelnego rodziców nie jest przeszkodą w udzieleniu sakramentu dziecku. Rodzice muszą natomiast podpisać deklarację że będą wychowywac dziecko w wierze katolickiej. "W zwiazku z mo¿liwoscia zaistnienia ró¿nych sytuacji duszpasterskich ustala sie:a) Nie udzielac sakramentu chrztu sw. małym dzieciom bez faktycznej wiedzy rodziców (opiekunów), lub wbrew ich Jesli rodzice dziecka poprzestaja na mał¿enstwie cywilnym, duszpasterz powinien starac sie o doprowadzenie ich do zawarcia mał¿enstwa sakramentalnego przed chrztem dziecka. W przypadku wyraznej odmowy, nale¿y ¿adac na pismie oswiadczenia od rodziców dziecka i chrzestnych, ¿e zobowiazuja sie wychowac dziecko w wierze katolickiej. Równie¿ w wypadku, gdy rodzice ¿yja bez slubu koscielnego z powodu przeszkód kanonicznych, nale¿y ¿adac takiego Jesli jedno z rodziców dziecka jest wierzace, a drugie nie, dziecku nale¿y udzielic W zetknieciu sie z trudnymi lub zawikłanymi problemami z zakresu chrztu, duszpasterz, w poczuciu odpowiedzialnosci przed Bogiem za owoce łaski tego sakramentu, powinien w poszczególne wypadki dokładnie wnikac, rozpatrzyc je, a nastepnie podjac odpowiednia decyzje, lub w razie potrzeby zwrócic sie do Ordynariusza." Odpowiedz wiem, ze mialas na mysli - ja tylko dodalam, ze pragnienie (??) chrztu mozna tez w taki sposob zaspokoic. Odpowiedz Siad miałam na myśli wyznanie właśnie :D mój osobisty wujek jest ksiedzem w kościele polsko-katolickim i ma żone i dwóch synów. i nikt go nie wyklął. ale to tak OT Odpowiedz a nawet w innym kościele (nie w sensie parafii, tylo wyznania) można ochrzcić dziecko... a bardziej serio - naprawde rozłączyłabym prawo do chrztu przyslugujace wszystkim - jeśli chcą zostać chrześcijanami lub w wypadku zbyt młodych na taką samodzielną decyzję - jeśli ich otoczenie chce, żeby zostały - od CZASU takiego chrztu (ktorego w wypadkach 'watpliwych' sie nie tyle odmawia, co odracza - do czasu, kiedy warunki beda bardziej sprzyjajace). Odpowiedz Ale czy ktoś Wam każe do tego kościoła chodzić? siłą Was zmuszają? Zawsze można zmienic kościół jest wolność wyznania w tym kraju. Odpowiedz Gufeer napisał(a):aniatimo napisał(a):Ale wracajac do figurek-po co one w kosciele stoja??No chyba zeby sie do nic modlic nie?? O przepraszam ja nie modle się do figurek tylko do Boga, równie dobrze w kościele mogą być puste ściany. To jest forma dekoracji, forma przedstawienia , wyobrażenia Boga bo jak sie coś widzi to łatwiej przyjąć, zrozumieć, ale zeby modlić sie do kawałak gliny to niekoniecznie. rownie dobrze moze w ogole nie byc kosciola Odpowiedz popróbuj w innych kościolach - w innych miejscowościach. W duzym mieście powinno być Ci latwiej. A jeśli bardzo zalezy Ci na chrzcie w Twojej miejscowości to może dziadkowie dziecka badź chrześni mają w oczach księdza "większe katolickie korzenie" i go przekonają? Można dyskutować o katolicyźmie w kontekście chrztu jak i bioracych slub kościelny - bo tak jest ładniej, bo klimatyczniej. Albo można to pozostawić sumieniu osób, które tego dokonują. Odpowiedz Ad Carrie. Powiem tak - dla mnie wiara jest czymś poważnym. Tak samo sakramenty. Nigdy tego nie ukrywałam. Jestem człowiekiem tolerancyjnym do pewnego stopnia. Tolerancję mam dla osób, które przemyślały swój światopogląd i są go pewne. Ergo potrafię z szacunkiem podchodzić do poglądów ateisty. Mierzi mnie jednak marny antyklerykalizm pt: bo tak, bo wszyscy księża są (tu wstaw odpowiedni epitet). Mierzi bezmyślne powtarzanie za innymi, że KK to czy tamto*. Dlatego uważam, że dobrze jest przemyśleć swój stosunek do wiary i Kościoła. Nie uważam, że jedynym dobrym katolikiem jest ktoś chodzący co niedzielę do kościoła i spowiadający się regularnie do miesiąc. Bo są różne etapy w życiu człowieka, może on się borykać z problemami, które go "wyłączają". Poza tym - nie siedzę w czyimś sumieniu. Dla mnie katolik to ktoś, kto wie jakie zasady funkcjonują w jego Kościele i stara się ich przestrzegać. Stara się, czyli jednak chodzi do kościoła w tę niedzielę (oczywiście, wiele zależy od pracy jaką wykonuje, ale chce i kiedy może na mszę idzie), stara się uczestniczyć w sakramentach. Traktuje je poważnie, czyli do spowiedzi przystępuje nie z kaprysu, ale przygotowany wedle warunków dobrej spowiedzi. Czyli w mojej definicji katolik jest kimś kto się stara być katolikiem. Komu zależy. Kościół jest wspólnotą grzeszników, którzy są powołani do świętości. Nie składa się z samych gotowych świętych. Traktowanie sakramentu chrztu jako czegoś, co się należy, jest niepoważnym traktowaniem, które stawiam na równi z gusłami. A ludzie mający tego typu postawę roszczeniową (prawie jak: nasz klient, nasz pan) zaliczają się dla mnie do grona ilościowego. Bo jakości jakoś nie ma. Być może jeszcze nie ma. Bo każdy z nas może się nawrócić. * tak samo jak mierzi mnie ogólnie generalizowanie Odpowiedz carol napisał(a):a czy tylko chodzenie do kosciola mowi jakimi katolikami jestesmy? czy tylko slub koscielny moze to utwierdzic? ile z Was rygorystycznie przestrzega nauki KK? post w piatek, kazdy piatek miesiaca do spowiedzi, ile z Was zachowalo czystosc do slubu? sama nie chodze do kosciola... nie mam czasu ( nie mowcie ze godzinna tygodniowo to nie jest duzo - ggdy sie pracuje grafikowo naprwde w niedziele chocbym chciala nie mam jak - zmiana od 6 do 18nastej i tak samo w sobote). slub koscielny byl akurat dla mnie wazny i chcialabym zeby moje przyszle dziecko zostalo ochrzczone. ze sama nie prkatykuje tak jak KK ode mnie wymaga? no coz - nie jestem swieta ale w Boga wierze... czasami z nim sobie rozmawiam, czasami spiewam. i jesli matka z ojcem mimo ze zyja bez slubu koscielnego chca wychowac dziecko w duchu KK dziecko - to tylko im sie chwali i ksieza nie powinni tego utrudniac.. a moze wlasnie dziecku ksiadz bedzie mial nowe owieczki? Jasne, ale wiedząc ze nie przestrzegam reguł nie mam wtedy pretensji, nie jestem swiecie oburzona, "ze zmuszają mnie do slubu" Odpowiedz carol napisał(a):a czy tylko chodzenie do kosciola mowi jakimi katolikami jestesmy? czy tylko slub koscielny moze to utwierdzic? ile z Was rygorystycznie przestrzega nauki KK? post w piatek, kazdy piatek miesiaca do spowiedzi, ile z Was zachowalo czystosc do slubu? sama nie chodze do kosciola... nie mam czasu ( nie mowcie ze godzinna tygodniowo to nie jest duzo - ggdy sie pracuje grafikowo naprwde w niedziele chocbym chciala nie mam jak - zmiana od 6 do 18nastej i tak samo w sobote). slub koscielny byl akurat dla mnie wazny i chcialabym zeby moje przyszle dziecko zostalo ochrzczone. ze sama nie prkatykuje tak jak KK ode mnie wymaga? no coz - nie jestem swieta ale w Boga wierze... czasami z nim sobie rozmawiam, czasami spiewam. i jesli matka z ojcem mimo ze zyja bez slubu koscielnego chca wychowac dziecko w duchu KK dziecko - to tylko im sie chwali i ksieza nie powinni tego utrudniac.. a moze wlasnie dziecku ksiadz bedzie mial nowe owieczki? Nikt nie jest swiety i dlatego chodzi sie do spowiedzi czesciej czy rzadziej ale chodzi Wierzy sie w moc Boga do przebaczania grzechow i wierzy sie w to ze Kosciol posredniczy miedzy ludzmi a Bogiem. aniatimo wyraznie zaznaczyla ze chodzenie do kościola i inne rzeczy istiotne dla tej wiary czyli dla rzymskich katolikow sa dla niej nieistotne Odpowiedz jezeli masz tyle zastrzezen do KK to dlaczego pchasz tam swoje dziecko. jeżeli chcesz aby należało do jakiejś wspolnoty religijnej to moze inna bardziej Ci podpasuje Jest przeciez tyle religii Odpowiedz
Masz już dość tego, że dziecko Cię nie słucha? Nie chce współpracować, ignoruje Cię i ciągle się buntuje przeciwko Tobie i wszystkiemu, co mówisz? Masz wrażenie, że Twoje słowa nieustannie lecą z wiatrem? Ty mówisz swoje, a dziecko wciąż robi swoje? Czujesz, się zdezorientowana i bezradna? Pewnie większość z nas rodziców każdego dnia zmaga się z większymi lub mniejszymi problemami. Tłumaczymy, prosimy, znowu tłumaczymy i znowu prosimy, a dziecko nadal nie słucha. Żyje w swoim świecie, nie zważając na nasze uwagi. Tak, jakbyśmy byli niewidzialni i niesłyszalni. Nasza frustracja rośnie i rośnie. W końcu nadchodzi moment, kiedy cierpliwość się kończy i wychodzi z nas demon. Rodzic- demon, który krzyczy, uderza pięścią w stół, wrzuca zabawki do kosza, daje szlaban na telewizor i komputer. Wychodzi z nas rodzic niefajny. Taki, którego dzieci nie lubią i nie chcą. Rodzic, który zamiast wywoływać w dziecku szacunek i podziw, staje się przeciwnikiem. Nasz autorytet znika, a dziecko dalej nie słucha i nawet nie próbuje zmienić swojego zachowania. My sami też siebie nie lubimy w tej roli. Jednak nasz gniew, jest na takim poziomie, że nie możemy go opanować (poczytaj o tym, jak opanować gniew wobec dziecka ). Nasze krzyki stają się coraz głośniejsze, a mimo to słowa i tak nie docierają do naszego dziecka. Zamiast nas słuchać, to zakłada na siebie pancerz ochronny i myśli, jak uciec z tej sytuacji. Kiedy emocje opadają, w nas zaczyna kiełkować poczucie winy. Zastanawiamy się, co znowu zrobiliśmy źle, dlaczego nasze dziecko nie słucha i jak do niego dotrzeć? A może wystarczy zmienić kilka rzeczy w naszym zachowaniu i będzie lepiej? Może te nasze krzyki, groźby i kary wcale nie są nam potrzebne do tego, by wpłynąć na nasze dziecko? A może nasz podniesiony głos, ciągłe narzekania i wyładowywanie złości za pomocą krzyku, zamiast nam pomagać, to przynoszą odwrotny efekt? Czego unikać w relacjach z dzieckiem? Czego nie robić, gdy dziecko nas nie słucha? Dlatego warto zmienić nasze nastawienie i metody, za pomocą których chcemy trafić do naszego dziecka? Czasami potrzebne jest spojrzenie na sytuację z innego punktu, z poziomu dziecka. Zmierzenie się z tym, co czuje i jakie emocje wywołują w nim nasze słowa. Być może jedna mała zmiana, sprawi, że dziecko zacznie nas słuchać i nie będzie robiło wszystkiego, byleby tylko nam się postawić. Zmiana naszej postawy z pewnością przyniesie pozytywne skutki. Pewnie nie od razu, ale z czasem nasze działania zaczną przynosić efekty… Dziecko nie słucha rodziców Czego zdecydowanie nie robić, kiedy mówimy do dziecka? Nie strasz i nie groź! „Jeżeli jeszcze raz będziesz się tak zachowywać…”, „Jeżeli się nie pośpieszysz, to…”, „Zakładaj te buty bo jeśli tego nie zrobisz, to…” W kryzysowych sytuacjach doskonale potrafimy operować podobnymi zwrotami. Jednak straszenie i groźby nie sprawią, że dziecko zacznie z nami współpracować. Jeżeli nie słucha naszych próśb, to z pewnością nie podziała na nie taka forma wypowiedzi. Dziecko, któremu rodzice grożą czuje się niczym przestępca na przesłuchaniu. Z pewnością nie będzie chciało powiedzieć nam, co skłoniło je do takiego zachowania. A już na pewno nie przyczyni się do jego zmiany. Nie oskarżaj i nie obwiniaj! „Co znowu zrobiłeś…?”, ” Dlaczego kolejny raz nie wytarłeś butów?!”, „Znowu mnie nie słuchasz!”. Znasz, to? Zdarza Ci się kierować podobne słowa do swojego dziecka? Jeśli tak, to musisz wiedzieć, że dziecko w tym momencie czuje się, jak worek treningowy, jak ktoś, kto ciągle robi źle i jest beznadziejny. Z pewnością nie ma ochoty na dalsze słuchanie, tego co do niego mówisz bo to nie jest nic miłego. Dziecko Cię nie słucha, szuka ucieczki i neguje, to co do niego mówisz. Nie rozkazuj! „Natychmiast masz odłożyć, to na miejsce!”, „Wynieś śmieci i odkurz dywan!”, „Idź do swojego pokoju!”, „Masz zrobić to w tej chwili!”. Tak rozkazy wychodzą nam rodzicom doskonale. Wydaje nam się, że rozkazy to bycie konsekwentnym i stanowczym. Dla dziecka rozkazy, to zupełnie coś innego. To próba stłamszenia jego własnego „ja”, ograniczenie jego woli i swobody, a to powoduje jeszcze większy bunt. Dzieci doskonale wiedzą, że mają prawo być sobą, wyrażać swoje własne myśli, poglądy i nie muszą zawsze robić tego, co oczekują od nich inni. W końcu sami ich tego uczymy, chcemy żeby były niezależne, asertywne i potrafiły pokazać, kiedy im się coś nie podoba. Dlatego rozkazy, warto zamienić na informację. Nie musimy pokazywać swojej wyższości. Nie porównuj! „Zobacz, Twój brat/ siostra…”, „Dlaczego nie możesz uczyć się tak, jak….?!”, ” Twoja koleżanka zawsze odrabia lekcje po powrocie ze szkoły, a Ty?!”. Chyba nikt z nas nie lubi być porównywany do kogoś innego. Chcemy być sobą i być lubianym za to kim jesteśmy, bezinteresownie. Nasze dzieci też nie lubią, kiedy zamiast miłego słowa, zachęty, słyszą kolejny raz, jak to inni są cudowni i wspaniali. Tylko nie one. Jeśli Ty też nie lubisz, kiedy ktoś porównuje Cię do innej osoby (siostry, żony kolegi, innego pracownika) to nie rób tego swojemu dziecku. Wiesz, jak się wtedy czuje i jak to potrafi być przykre. Nie wyśmiewaj! „Co Ty masz na sobie?! Kto zakłada różową bluzkę do czerwonej spódnicy”, „Jak Ty zmywasz!? Tyle płynu? Kto to wypłucze?! Będę musiała wszystko umyć jeszcze raz!”. Można by podobne przykłady wymieniać bez końca. Pewnie znasz je ze swojego dzieciństwa… Jasne, wyrosłeś, masz swoją rodzinę, dałeś radę, nie ma powodu się nad sobą użalać! Ale przypomnij sobie, jak się czułeś w takich momentach. Pewnie, jako dziecko czułeś się poniżony, traciłeś motywację i chęć do poprawy. Twoja pewność siebie spadała do zera, a Ty byłeś zły i wściekły na rodzica. Nie wywołuj winy w swoim dziecku! „Przez Ciebie jestem taka zmęczona, znowu musiałam do późna sprzątać zabłocone podłogi”, „Jeżeli będziecie się tak zachowywać, to zwariuję!”, „Nie mam już do Ciebie sił! Boli mnie głowa od Twoich wybryków!”. Niestety, ale w ten sposób nie pokażesz dziecku, jak się czujesz. Jedyne co zrobisz, to wywołasz w nim strach i poczucie winy. Zamiast myśleć o tym, co zrobiło nie tak, będzie myśleć o tym, jak bardzo jest dla ciebie uciążliwe. Mówienie dziecku, że przez nie coś nam się stanie, wywołuje w nich lęk i dezorientację, a poczucie winy, to nic dobrego. Zastanawiasz się pewnie, co w takim razie robić, jak mówić, jak zwracać się do dziecka, by nie pogorszyć sytuacji. Wiem doskonale, że rozmowa z dzieckiem, przekazywanie mu wartości, uczenie zasad i norm, bywa dla nas kłopotliwe. Bo w końcu, co zrobić, gdy powtarzamy setny raz, a dziecko nas nie słucha? Jak mówić do dziecka, aby chciało z nami współpracować? Bycie rodzicem, to trudna rola. Nasze zachowanie nie jest obojętne dla jego rozwoju i funkcjonowania. Doskonale o tym wiemy. Pewnie, że nie musimy cały czas pilnować się tego, co mówimy, jak się zwracamy, jak zachowujemy. Nikt z nas nie jest idealny, a my nie jesteśmy robotami powtarzającymi wciąż te same treści. Rozmowa z dzieckiem, to nie rozmowa z klientem, podczas której kierujemy się wytycznymi i nie wyłamujemy się poza schemat. W relacjach z dzieckiem, pojawiają się emocje, uczucia i przede wszystkim mamy do czynienia, z kimś na kim nam zależy i dla kogo chcemy, jak nie jest proste. Możemy jednak nad sobą pracować i wprowadzać pewne zmiany, które wpłyną na nasze relacje z dzieckiem. A może dziecko, które nas nie słucha, buntuje się, lekceważy nasze zdanie, w końcu zrozumie, że nie jesteśmy z nim na wojnie?
dziecko bez slubu rozgrzeszenie